czwartek, 29 marca 2012

bASIA.



Basia była 16-to letnią dziewczyną. Miała długie blond włosy i błękitne oczy. Jednak wciąż była sama. Nie potrafiła nawiązać kontaktu z koleżankami. Pewnego dnia będąc na spacerze z psem Mikusiem, zauważyła niewiele wyższego od siebie chłopca. Szedł ulicą czytając gazetę. Pragnęła aby został jej przyjacielem, ale jednak nie miała odwagi do niego podejść. Mijały długie i ponure dni tygodnia. Właśnie dzisiaj Basia odpowiadała z geografii i dostała ocenę bardzo dobrą. Zdziwiła się ogromnie, gdyż ujrzała chłopca, o którym ciągle myślała. Z tego wszystkiego potknęła się i upadła. Podbiegł do niej szybko i ostrożnie podniósł.
-Czy nic Ci się nie stało- spytał.
-Nie- wstydliwie odparła Basia.
Noga krwawiła , więc poszli oboje do gabinetu lekarskiego. Tam higienistka zrobiła natychmiast opatrunek. 
-Jak Ci na imię?- zapytała
-Barbara.
-A ja jestem Marek. Wiesz, często Cię obserwowałem i nie rozumiałem dlaczego nie lubią Cię w klasie.
-Ja sama nie wiem, ale chyba dlatego, że mam wszystko, co chcę. Mogłabym dać im wszystko co mam. Ale ja Cię nigdy nie widziałam. Gdzie się uczyłeś?
-Mogłaś mnie nie zauważyć. Dopiero się wprowadziłem do nowego mieszkania, i są to moje pierwsze dni chodzenia do szkoły.
Zadzwonił dzwonek. Musieli się pożegnać. Umówili się natomiast po lekcjach. Basia była tak zadowolona, że o mało nie dostała dwói. Wprowadziła w wielką zadumę nauczycielką od matematyki. Była bowiem jedną z najlepszych matematyczek w klasie, a wywoławszy ją do odpowiedzi, nie umiała nic powiedzieć o sumie algebraicznej.
Po lekcjach spotkała się z Markiem. Szli obok siebie do domu. Jak się okazało, mieszkali na tym samym osiedlu. Koleżanki po wyjściu ze szkoły zobaczyły ją z chłopcem, który wpadł im w oko. Chciały zawrzeć z nim znajomość. Postanowiły być miłe dla Basi. Ona była zdziwiona początkowo tą zmianą, ale później przywykła do tego. Teraz często chodziła z koleżankami. One jednak bardziej chciały na siebie zwrócić uwagę. Mimo tego, on darzył sympatią tylko Basię. 
Któregoś dnia Basia przechodząc przez ulicę zemdlała. Samochód wyjeżdżający zza rogu ulicy Marszałkowskiej nie zauważył dziewczyny i przejechał po niej. Po chwili ulicami miasta na ostrym sygnale jechała karetka pogotowia. 
Pod drzwiami sali operacyjnej stała ładna młoda kobieta ze łzami w oczach. Po kilku minutach dołączył do niej 17-to letni chłopak. Stali blisko siebie czekając na ostatnią nadzieję. Koleżanki wiedziały o wypadku Basi, ale jednak nie wzbudzało to w nich smutku. Przecież były zadowolone, że chłopiec będzie należał do nich. Natomiast w szpitalu toczyła się walka o życie dziewczyny. Po wielu godzinach matce Basi ukazał się znajomy chirurg. Był uśmiechnięty, a więc wszystko w porządku, pomyśleli obydwoje czekających. 
-Udało się panie doktorze, udało się ?- spytała przez zaciśnięte gardło matka.
-Tak, na szczęście tak. Jest to niebywały przypadek. Proszę niech się pani uspokoi, wszystko będzie dobrze-mówiąc to spojrzał na chłopca.
-To twoja dziewczyna?
-Nie, koleżanka- i nagle wybiegł na ulicę.
Wiedział, że nie będzie mógł opanować łez, które wciąż napływały do oczu.
Basia przyszła zdrowa, po wielu tygodniach. Jej koleżanki były wprost złe.
Gdy weszła do klasy jedna przez drugą wołały:
-Po coś przyszła, mogłaś zginąć.
Dziewczyna szybko wybiegła z klasy. Biegła prosto do domu. Jej jedynym marzeniem była śmierć. W domu nikogo nie było. Wykorzystała to i zauważyła całą butelkę proszków nasennych. W niedługim czasie zmarła. Pogrzeb był straszny. Trudno było go przeżyć bez choć jednej łzy na policzku. Zrozpaczona matka gryzła ziemię, która na wieki przykryła trumnę, a w niej jej jedyne dziecko. Marek także był na pogrzebie. Świat zmienił dla niego barwę. Nie miał już dla kogo żyć. Koleżanki zmarłej Basi także pragnęły zawrzeć z nim znajomość i przyjaźń, lecz on nadal nie zwracał na nie uwagi. Stał się posępny, wciąż zamyślony. Jego najdroższym miejscem stał się grób Basi. Koleżanki Basi dopiero teraz zrozumiały swój błąd, który popełniły, lecz niestety, za późno. Nie zdolne były zastąpić swej znajomości życiem.

NIE SZUKAJ PRZYJACIÓŁ
WŚRÓD LUDZI
BO LUDZIE FAŁSZYWI
I MAŁO ICH ZNASZ
DZIŚ PRAGNĄ MIŁO SIĘ
UŚMIECHAĆ
A JUTRO BEZCZELNIE
UDERZĄ CIĘ
W TWARZ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz