"Jesteś moim ideałem. Ty co się nie znamy. Widzę Cię w dzień i w nocy. Może Cię kiedyś poznam. Lecz ta myśl o Tobie nigdy nie zginie. "
- Dlaczego się nie bawisz Jolu?
-Och, Jacek przepraszam Cię, po prostu się zamyśliłam.
-O czym myślałaś.?
Nie wiedziała co powiedzieć.
-O szkole.
-Nie przesadzaj. Z takim wyrazem twarzy mogłaś myśleć tylko o. . . no jak tam się wyrazić, no o miłości.
-Tak, zgadłeś.
-No jeśli tak myślisz, to myśl. Ja idę się bawić.
Do tańca poprosiło mnie 3 chłopców jednocześnie. Nie chciałam żadnego skrzywdzić, więc poprosiłam patrzącego się na mnie niebieskimi oczyma Jacka, a tamtych przeprosiłam. W tańcu był tak lekki jak powietrze. Wzniósł mnie lekko jak lalkę i spoglądał namiętnie w moje oczy. Cieszyłam się, że właśnie z nim tańczę. Można było zauważyć, że dziewczyny zazdrościły mi go. Wcale się im nie dziwiłam. Jacek był ładnym, przystojnym brunetem o dobrych manierach. Miał duże powodzenie u dziewcząt i teraz tańcząc z nim wiedziałam, że nikt inny, tylko on jest moim ideałem. Pomyślcie, że szukałam go wszędzie, a on był tak blisko mnie. Starał się o moje względy. Mówiąc szczerze to miałam powodzenie i byłam w guście wielu chłopaków. Bo jak może się nie podobać blondynka o czarnych oczach, smukłej sylwetce oraz zawsze uśmiechniętą twarzą. :)
-Słuchajcie, Jacek chce wyznać miłość Jolce-usłyszeli oboje.
-Stanęli oboje na środku sali nie wiedząc co powiedzieć. Czułam upokorzenie i nienawiść do Anki, która zazdrosna o Jacka chciała mnie ośmieszyć. Ale Jacek był honorowy.
-Aniu, chcesz abym Tobie wyznał miłość, która nie jest dziewczyną, a zwykłą świnią, która wtyka nos w nie swoje sprawy?
Anka onieśmielała z wrażenia.
Jacek odkręcił się i powiedział:
- Nikomu innemu tylko Tobie wyznam miłość, bo rzeczywiście kocham tylko Ciebie, Jolu. Chyba się nie pogniewasz, jeśli powiem Ci wiersz,?
Pocałował ją, przytulił i zaczął recytować:
Dlaczego tak się stało,Po tym smutnym wierszu spojrzał na mnie i znów pocałował. Chciałam go uderzyć i powiedzieć, że jest zbyt zuchwały, ale on wyczuł sytuację i przeprosił mnie.
że los tak zrządził, że Ciebie pokochałem.
Przedtem byłem szczęśliwy
Bo nie kochałem Ciebie.
Dziś myślę o Tobie o każdej chwili
Ciągle bezustannie powtarzam Twe imię.
Ty wiesz o czym myślę i czego pragnę,
chcę, żeby odeszły odeszły te okrutne chwile
Ty mi obiecałaś miłość, a zraniłaś serce.
Dziś wiem, dlaczego, dziś wszystko rozumiem.
Ty nauczyłaś mnie kochać..A sama nie umiesz.
-Musiałem Cię pocałować, bo byłem spragniony Twoich ust. No śmiej się ze mnie, że powiedziałem prawdę.
Nikt nic nie mówił, a ja chciałam krzyczeć ze szczęścia. Widziałam jak Jacek wychodzi smutny i poniżony.
-Zaczekaj.-powiedziałam
Odwrócił się, jakby się tego spodziewał. Usta mu drżały.
-Co chciałaś? Teraz już wszystko wiesz. Nie śmiej się, powiedziałem prawdę.
Nie wytrzymałam i na cały głos krzyknęłam:
-Ależ Jacek, przecież ja też Cię kocham. !
Twarz mu pojaśniała i swymi niebieskimi oczyma spojrzał na mnie wesoło.
Nauka idzie mi kiepsko. Zwłaszcza chemia. Był to przedmiot którego nie mogłam pojąć. Jacek starał się i pomagał mi, ale to wszystko wystarczało do nadrobienia materiału. Zbliżały się święta, a wraz z nimi koniec I-go semestru.
Któregoś dnia przyszedł do mnie Jacek i nakazał mi, bym wszystko powiedziała matce i żeby nastąpiło to jak najszybciej. Zgodziłam się. Gdy rodzice wrócili z pracy wyznałam im całą prawdę. Matka wpadła w furię. Krzyczała, że oglądam się za chłopakami, a naukę mam w nosie.Ojciec podszedł do mnie, złapał za włosy i zaczął silnie bić po twarzy. Upadłam na ziemię. Czułam, że krew spływa mi po policzku. Siły mnie opuściły, a nogi miałam jak z waty. Starałam sie im wytłumaczyć, że to nie Jacek jest przyczyną dwój z chemii, ale oni przerywali mi, nie dali dalej mówić. Nie wiadomo kiedy zasnęłam. Kiedy wstałam, ciało miałam całe posiniaczone. Przyrzekłam sobie, że już więcej go nie zobaczę.
Dni bez niego mijały wolno, a nauka szła coraz gorzej. Pewnego dnia wchodząc do szkoły zobaczyła przy bramie Jacka. Zaczął iść w moją stronę. Gdy był blisko mnie wyciągnął rękę żeby się przywitać. Popatrzyłam na niego z pogardą i poszłam dalej. Gdy odeszłam kawałek łzy popłynęły.
Obejrzałam się i w oddala zobaczyłam ze spuszczoną głową Jacka. Byłam od niego 400m. i właśnie w tej chwili chciałam mieć go przy sobie. Nagle nogi zaczęły biec w jego stronę. Czapka spadła mi z głowy,a ja wciąż biegłam. I kiedy byłam już tuż, tuż z zakrętu wyjechał samochód. . Jacek krzyknął przeraźliwie:
-Jola, uważaj! Kocham Cię bardzo!
Dalej już nic nie widziała.
-Jolu, Ty żyjesz, prawda?-pytał płacząc Jacek
Wokół niej była wielka kałuża krwi.
-Jola, ja tak bardzo Cię kocham. Proszę Cię, otwórz oczy. Jolu, kochana. . Ty musisz żyć.
Łzy płynęły mu po policzkach. Zaczął krzyczeć. Usta mu drżały. Kładł się obok niej, całował ją . Mówił śmiejąc się:
-Wiesz, jak wyzdrowiejesz, to już nigdy się nie rozstaniemy. Zawsze będziemy razem, bo my się kochamy, prawda Jolu.? Jolu, uśmiechnij się, kocham Cię. Uśmiechał się gorzko płacząc, a jego łzy kapały na usta ukochanej, które ostatkiem sił powiedziały:
-Kocham Cię Jacku.
Głowa Joli zsunęła się martwa z kolan Jacka. Był bardzo zrozpaczony.
Szybko wstał. Chciał biec, ale zawadził się o nogi martwej dziewczyny i upadł uderzając głową o krawężnik. Z głowy Jacka popłynęła struga krwi, która płynąc połączyła się z krwią Joli. Zdążył chwycić ją za rękę i powiedzieć:
-Najdroższa, teraz już będziemy zawsze razem.
Po czym skonał u boku ukochanej.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz